Lista utworów:
01. POCZĄTEK KOŃCA feat. TOMASZ STRUSZCZYK
02. INTRO (JEBAĆ IDIOTÓW)
03. NIECH PŁONĄ
04. CZARNE SŁOŃCE
05. PAJĄK feat. PIH, DJ TAEK
06. PROBLEM
07. BAJTERS feat. SHELLER, KONI, DJ DECKS
08. LOVE FOREVER
09. WCM2 feat. KAJMAN
10. TV feat. MROKAS
11. CHORY HH feat. DJ SHOW
12. SYFILIS
13. SPŁONKA feat. PYSKATY, MŁODY M
14. CZERŃ
15. OD ZMIERZCHU DO ŚWITU feat. DJ SIMO
16. PIEKŁO feat. TRZECI WYMIAR, FABULA, DJ SIMO
17. SZCZERZE feat. DJ SHOW
2009 rok, to czas, kiedy Słoń wydał „Chore Melodie”. Płyta przyjęła się dosyć dobrze w środowisku hip-hopowym. Zdania jak zawsze były podzielone. Jedni uważali, że płyta jest świetna, trzyma niepowtarzalny klimat, a samego Słonia wynoszono na szczyt polskich raperów. Inna grupa słuchaczy uważała płytę za kolejny, nudny materiał, doprawiony takimi tekstami jak „ssij go”, które tylko pogrążają album. Osobiście, należałem do grupy osób, które uważały płytę za dobrą i były ciekawe tego, co Słoń zrobi na nowej płycie, szczególnie, że za beaty odpowiedzialny był producent Mikser, którego nie znałem zbyt dobrze i byłem ciekawy jego muzyki.
Na forach internetowych (jak to zwykle) dudniało. Słoń to, Słoń tamto, „jeszcze nie ma, będzie niedługo, jaramy się, aa tam.., kolejna nuda”. Nadszedł czas wydania.
Demonologia ukazała się 24 września. Niedługo po premierze cały krążek znalazł się w moich głośnikach. Przesłuchałem płytę dokładnie, dwa razy. Ze smutkiem stwierdzam, że nie ma tam nic, co przyciągnęłoby mnie do głośników, sprawiło, że zamykam drzwi, przyciskam mocniej słuchawki do uszu i wsłuchuję się. Dlaczego? Opiszę to poniżej.
Oczekiwałem klimatu, świetnych tekstów i wspaniałych beat’ów. Klimat jest specyficzny, osobiście mi się nie podoba. Nie należę do grupy nastolatków, którzy niewyżyci seksualnie, podchodzą sadystycznie do życia. Nie interesuje mnie rapowanie o stosunkach seksualnych z trupami, zjadaniu zwłok, wciąganiu glutów i jedzeniu swoich fekaliów. Gramatycznie jest dobrze, słychać, że Słoń nie skleja rymów od niedawna i wie jak to robić, jednak tematyka wzięta żywcem z cmentarno-miejskiego horroru, zmieszana ze środowiskiem hip-hopowym, to jedna z ostatnich rzeczy, które chciałbym usłyszeć. Nie wiem czy to chęć bycia „na czasie”(bo teraz w modzie wszystko co brutalne, nieważne, że słabe riffy, a tekst dający wrażenie pisanego przez chorego dzieciaka, ważne, że zabijają, gwałcą, kradną i palą), czy może wrodzona choroba psychiczna autora tekstów. Osobiście wolałbym, żeby było to pierwsze, bo z tandety da się wyleczyć, a na to drugie pozostaje tylko izolatka (przynajmniej ja tak uważam). Z beat’ami nie ma żadnej rewelacji. Spodziewałem się czegoś lepszego, a tak ani raz nie zachwyciłem się żadnym podkładów.
Myślę, że cała ta płyta, to nieodparta, niespełniona chęć Słonia, aby zrobić dobry hardcore. Chęć wybicia się ponad wszelkie standardy estetyki, które obowiązują na świecie. Jak napisał jeden z współczesnych myślicieli „wszystko co inne, odbiegające od normalności, staje się fajne i na topie”.
O ile płyta Kalibra 44 „Tajemnicza Księga. Prolog” była ewenementem czasu mojego wczesnego dzieciństwa, o tyle „Demonologia” jest swoistym wyrazem współczesnego egzaltowania, skrzywienia seksualnego czy sadyzmu połączonego z maschozimem.
Różnica pomiędzy tymi dwoma albumami przedstawia się następująco: na płycie Kalibra możemy znaleźć przemyślenia, mnóstwo alegorii, symboliki i wspaniały, niepodrabialny klimat, a na płycie Słonia znajdujemy nekrofilie, niepotrzebnie użyte wulgaryzmy, a także iście chore teksty z celi numer 2 poznańskiego psychiatryka. Dodatkowo możemy nabawić się mdłości, torsji i skrzywienia seksualnego.
Żeby nie było, że za dużo krytyki, a za mało konkretów (taki to pieprzony zawód recenzenta, że jest znienawidzony przez artystów, bo wszystko krytykuje). Na płycie znajdziemy parę kawałków, które są warte uwagi. Choćby „Szczerze”, który to wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
Suma sumarum, nie mogę napisać czy polecam, czy nie. Mam mieszane uczucia. Można sprawdzić, posłuchać raz czy dwa, jednak puszczanie kawałków z tej płyty, jadąc samochodem przez miasto nie jest wskazane. No, chyba, że jedziemy karawanem pogrzebowym…
Ocena płyty: 6/10
P.S. Gdyby Słoń zajął się konkretami i odrzucił chore urojenia na rzecz „konkretnego rapowania”, to myślę, że wyszłaby dobra płyta, bo naprawdę koleś ma parę takich kawałków, które rzeczywiście „mocną uciskają system”. Pozdrowienia dla słuchaczy i czytających.